Potomkowie cywilizacji łacińskiej
Ich celem jest „Wielka Polska Narodowa”. Wykrzykują to co roku, maszerując ulicami Warszawy 11 listopada, w dniu państwowego Święta Niepodległości. Zaczęło się w 1996 roku. Wtedy maszerowała tylko radykalna partia narodowców, Narodowe Odrodzenie Polski. Od 2010 roku ugrupowania skrajnej prawicy idą razem. ONR, Młodzież Wszechpolska, Autonomiczni Nacjonaliści i inni. W pierwszych, niedużych marszach manifestowano dumę narodową w jawnie faszystowski i antysemicki sposób. Mężczyźni w brunatnych koszulach wznosili ręce w hitlerowskim geście. Z czasem rzymski salut zastąpiono Bogiem, Maryją i krzyżem. Jednak mimo ostrożności organizatorzy nie są w stanie powstrzymać haseł antysemickich. „Żydzi precz, nasza polska rzecz” to doroczny standard. Marsz Niepodległości rósł z roku na rok. W 2018 defilowało już 250 tysięcy osób. Wśród nich Jarosław Kaczyński. Organizatorzy podkreślają, że uczestnicy to „zwykłe polskie rodziny z dziećmi”. Film przedstawia Marsze w latach 2016-2020. Na wszystkich obowiązywało nieformalne porozumienie z Policją o niewchodzeniu sobie w drogę. Na wszystkich manifestowano szowinizm, antysemityzm, rasizm i homofobię. Na wszystkich wieszczono rychłą śmierć wrogom ojczyzny.
Przeciw społeczeństwu obywatelskiemu
Film opowiada o oporze stawianym przez obrońców praw człowieka w Rosji, Kirgistanie, Polsce i na Węgrzech. Prezentuje historie organizacji i aktywistów, którzy poświęcili się walce o prawa (m.in. do ochrony zdrowia) osób należących do mniejszości oraz innych najbardziej stygmatyzowanych, czy wręcz kryminalizowanych grup.
Tysiąc tóg
Warszawa, 11 stycznia 2020 roku. Sędziowie, prokuratorzy i adwokaci z 26 państw europejskich manifestują swoją solidarność z polskimi sędziami walczącymi o utrzymanie resztek niezależności sądownictwa. Maszerują w togach, ramię w ramię z polskimi kolegami, w wielotysięcznym tłumie oklaskujących ich warszawiaków. Dokumentując ten wzruszający epizod dramatycznej i dalekiej od happy endu walki o państwo prawa, Kacper Lisowski rozmawia też z uczestniczącymi w marszu tysiąca tóg europejskimi sędziami. Szczególnie mocno zabrzmi tu głos sędziego z Turcji, który z własnego doświadczenia wie, co to znaczy, kiedy taka walka jest już przegrana.